MOJA HISTORIA
POGOŃ ZA ZMIANAMI
Odkąd pamiętam zawsze lubiłam zmiany – w czasie studiów co roku zmieniałam mieszkanie i co wakacje wracałam do domu. W trakcie studiów również zaczęłam pracować jako nauczycielka języka angielskiego w szkole językowej. Ale po ich ukończeniu, bardzo ciężko było mi znaleźć pracę w szkole, więc zdecydowałam się na… etat w korporacji w Krakowie, w dziale IT. Chciałam próbować nowych rzeczy, pracować w języku angielskim, poznawać nowych ludzi. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że mój mózg działa inaczej niż mózgi innych osób…
POCZĄTKI PRACY ZA GRANICĄ
Gdy byłam dzieckiem moja mama zawsze pilnowała bym nie spóźniała się do szkoły. Dlatego jako dorosła osoba przychodziłam do pracy sporo przed czasem, a niekiedy nawet na czas. Gdy praca w korporacji w Krakowie mnie przestała interesować postanowiłam wyjechać za granicę i kontynuować pracę w innej korporacji, tym razem w dziale HR, co dalej dawało możliwość zmiany miejsca i poznania nowych ludzi, a to z kolei motywowało mnie do działania. Chciałam unikać nudy. Mój początkowy plan to „zostać rok, maksymalnie dwa i znowu pojechać do innego kraju, znaleźć inną pracę”. Początki życia za granicą były trudne, musiałam oszczędzać i nie zawsze mogłam sobie pozwolić na wyjście z osobami z teamu. Im dłużej pracowałam w korporacji moje zdrowie psychiczne powoli podupadało, a w zespole czułam się dziwnie obco. Od zawsze byłam inna niż rówieśnicy, ale nigdy wcześniej nie czułam się taka samotna. A praca znów stawała się monotonna i mnie już nie satysfakcjonowała. Miałam dość. W środowisku jednak panowało przekonanie, że na L4 idzie się tylko, gdy jest się “fizycznie” lub "poważnie" chorym.
PROBLEMY I WYZWANIA
Moje pierwsze załamanie miałam, gdy już nie byłam w stanie rozmawiać z ludźmi ani odbierać telefonów. Wtedy pomyślałam, że znowu potrzebuję zmiany, potrzebuję spokojniejszej pracy. Zmieniłam więc zespół i zaczęłam pracować w dziale HR jako administrator. Mieliśmy bardzo fajnych ludzi w zespole, z którymi do dziś się przyjaźnię. Początkowo byłam bardzo szczęśliwa, że w końcu coś się zmieniło. Poznawałam nowych ludzi, zaczęłam się uczyć nowych rzeczy. Odżyłam. I już nie czułam się taka samotna. Wszyscy bardzo mi pomagali, byli bardzo mili, a ja w tamtym czasie nauczyłam się naprawdę dużo. Mieliśmy dużo pracy, ale nawet nadgodziny mi nie przeszkadzały.
I KOLEJNA ZMIANA
Jednak po kilku latach pracy w tej samej korporacji potrzebowałam zmiany, znowu. Niestety w tym samym czasie zaczęła się pandemia. Wszyscy zostaliśmy uwięzieni w domach, pracując zdalnie. Początkowo było super, bo mogłam dłużej pospać, nie martwiłam się o to, że się spóźnię albo że biegnę, by być na czas lub że jestem zbyt wcześnie… W naszym zespole ciągle zachodziły jakieś zmiany – zmiany menedżera, procesu, itp. Można by pomyśleć, że jako osoba lubiąca zmiany, nie były one dla mnie trudne, ale… nie były to zmiany, którymi kierowałam, nie ja trzymałam wtedy pałeczkę. Z czasem było tylko gorzej. Izolacja i brak żywej osoby obok dawały mi się we znaki. Chęć zmian była tak wielka, że wszystko inne było ciekawsze niż praca.
ODKRYCIE STYLU ORGANIZACJI
Nawet organizacja rzeczy w mieszkaniu stała się dla mnie bardziej interesująca. Wtedy natknęłam się na "style organizacji". Zrobiłam test dotyczący i wyszło mi, że jestem „Ladybug” (Biedronką) – czyli jestem makroorganizatorem. Lubię podział na duże kategorie i lubię mieć je… pochowane. Nawet jeśli w większej kategorii jest bałagan to jest on “niewidoczny”. Np. w kategorii elektronika, jeśli nawet kable nie są pozwijane, dopóki są w pudełku z napisem “elektronika” – jest okay! Zaczęłam od zaraz stosować metody organizacji dopasowane do mnie i od tamtej pory uwielbiam je! Wcześniej próbowałam różnych metod, by nie utonąć w bałaganie, ale ta została ze mną do dziś. To zainteresowanie organizacją przestrzeni sprawiło, że stałam się „ADHDową ekspertką” w ogarnianiu bałaganu.
CZY TO ADHD?
Pewnego dnia natknęłam się na filmik, w którym dziewczyna opowiedziała swoją historię o tym, jak została zdiagnozowana z ADHD. Kiedy o tym mówiła, coś mnie tknęło i zaczęłam szukać dalej. Bum! Kolejna osoba opowiadała o historii swojego życia przed diagnozą ADHD. Kurczę! To ja w 100% pasuję do tego opisu! Zaczęłam szukać dalej i im więcej czytałam, tym bardziej przekonywałam się, że to może być właśnie to! Mówiłam o tym znajomym, ale oni mówili mi, że „każdy jest trochę ADHD”, że „przecież nie wyglądasz”, „ADHD? No co ty”, itp. Jednak ja czułam, że to może być właśnie to. Poszłam do specjalisty i opowiedziałam mu o tym, przez co przechodzę. Byłam zagubiona i nieszczęśliwa. A z drugiej strony czułam, że odkrycie informacji o ADHD sprawi, że w moim życiu coś się zmieni.
COACHING
Po kilku miesiącach, gdy już byłam gotowa na szukanie nowej pracy, umówiłam się z Coachem Kariery. To wspaniała osoba, pełna zrozumienia i pozytywnej energii, która zauważyła, że mogłabym być dobrą coachką. To ona zachęciła mnie do poszukiwania szkoły coachingu i zapisania się na nią. Międzyczasie przygotowywałyśmy CV, rozmawiałyśmy o moich ewentualnych ścieżkach kariery oraz szukałyśmy pracy. Gdy już zaczęłam zajęcia w szkole coachingu, poczułam, że to jest to. Coaching, diagnoza ADHD, test "stylów organizacji" oraz odnalezienie własnego – prostego sposobu na ogarnięcie bałaganu – wszystko to doprowadziło mnie tutaj, do mojej własnej marki osobistej.
DIAGNOZA
Pierwszą diagnozę jaką mi postawiono to „depresja lękowa”. Ale ja poprosiłam również o diagnozę w kierunku ADHD i dostałam skierowanie. Kilka tygodni później przeszłam test. Składał się on z dwóch spotkań, a na trzecim dostałam wyniki – mam ADHD. W końcu wiedziałam, na czym stoję. I wiesz co? Bardzo mi ulżyło! Cieszyłam się jak dziecko, bo moja intuicja w tamtym czasie mnie nie zawiodła. Wiedziałam już na czym stoję, a to dało mi możliwości poznania siebie jeszcze lepiej i już nie stałam w miejscu. Nie czułam się zagubiona. Zaczęłam czytać o ADHD i wciągnęłam się w temat. W pracy po pewnym czasie powiedziałam mojemu menedżerowi o swojej diagnozie. Był on wyrozumiały i bardzo mnie wspierał. Niestety, po roku menedżer się zmienił. Została nim osoba, która już nie była taka wyrozumiała. Czułam się, jakbym została wrzucona do głębokiej wody i nie mogłam utrzymać się na powierzchni. Usłyszałam, że ADHD nie istnieje, że jeśli „jestem chora, to niech idę na L4”, że „ADHD (i depresja) to nie wymówka”, „powinnam się bardziej starać”… W zespole wprowadzono micromanagement, każde zadanie i minuta była rozliczana. Wtedy zdecydowałam, że pójdę na zwolnienie lekarskie. Do pracy w tej korporacji już nie wróciłam.
"Wiem, że nic nie dzieje się bez powodu. Czasem chcielibyśmy go tylko znać"
(“I know everything happens for a reason. But sometimes I wish I knew what that reason was”)
- Reeves Tony
Jestem tu, by pomóc osobom takim jak ja, które słyszały wiele nieprawdziwych i oceniających zdań na temat swojej osoby w kontekście ADHD. Wspieram osoby które, tak jak ja, szukają sposobów na ogarnięcie siebie i swojego życia, ale nic do tej pory nie zadziałało.
"Bee" to ja Pszczoła, "Messy" oznacza "bałagan" lub "chaos". Z kolei "Organized" oznacza "zorganizowany" lub "uporządkowany". To odnosi się do elastycznego podejścia do organizacji czasu i przestrzeni, gdzie celem jest ogarnięcie nawet największego chaosu, nie perfekcyjnie, ale po swojemu. Pozostawiając przestrzeń na spontaniczność i kreatywność.